sobota, 25 maja 2013

Sixth.

'Jaką mam pierwszą lekcję?'


-Przestraszyłeś mnie. - Odetchnęłam ciężko, kiedy moim oczom ukazał się mój brat.
-Jak impreza? - Spytał, krzyżując ręce na piersi i opierając się o ścianę.
-Spoko. Tata już wyszedł do pracy? - Stanęłam tuż przed nim.
-Ta, jakąś godzinę temu. Wyszedłem z nim i postanowiłem, że poczekam tu na ciebie. - Uśmiechnął się lekko, podchodząc do drzwi naszego mieszkania, po czym otworzył je kluczem. -Mama się kąpie, więc bądź ostrożna. - Wskazał mi gestem, bym weszła do środka.
Bezgłośnie zrobiłam to, co nakazał i od razu ruszyłam po cichu do swojego pokoju na górę.
-O kurwa. - Jęknęłam do siebie, kiedy stanęłam przed lustrem.
Wyglądałam jak jakaś chodząca śmierć. Makijaż miałam rozmazany na całą twarz, a włosy stały na wszystkie możliwe strony. Pokręciłam głową, wyjmując z szafki podręczną kosmetyczkę. Zmyłam z siebie wczorajszy make-up, zdjęłam ubrania, a włosy rozczesałam i spięłam w luźnego koka.
Założyłam na siebie szary oversizowy sweter, podarte rurki jeansowe i czarne wiązane buty za kostkę.
Kiedy ostatni raz pociągałam rzęsy tuszem, do mojego pokoju wparowała mama. W samym ręczniku.
-Wstałaś. - Skamieniała na widok mnie, na nogach, przed siódmą.
-Czego się spodziewałaś? - Wzruszyłam ramionami. -Mam dziś lekcje na ósmą. - Oznajmiłam obojętnie, zabierając torbę z łóżka, po czym wyminęłam rodzicielkę i zeszłam bez słowa na dół.
-Wybierasz się dzisiaj do szkoły? - Spytał James, kiedy weszłam do kuchni.
-Ta, kiedyś trzeba. - Westchnęłam cicho, wyjmując z lodówki jogurt.
-Podrzucić cię?
-Jasne. - Uśmiechnęłam się i usiadłam na blacie obok brata.
-Zazdroszczę ci trochę. - Wycedziłam smutno, przerywając ciszę.
-Czego? - James odwrócił głowę w moją stronę i spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem.
-Tego, że nie musisz chodzić już do szkoły, przejmować się tymi bzdetami. - Skrzywiłam się, wrzucając pustą już butelkę po jogurcie do kosza pod sobą.
-Za kilka lat i ty będziesz miała spokój z budą. - Odparł. -Ale na razie zajmij się nauką, bo inaczej skończysz tak jak ja. - Westchnął, zeskakując z blatu.
-James, masz tyle kasy, że nie masz co z nią robić. - Wywróciłam oczami, równiesz schodząc na ziemię.
-Nie chciałabyś robić tego co ja. - Zaczął smutno. -W dodatku muszę okłamywać własną matkę i wmawiać jej, że pracuję w warsztacie znajomego, a nasza ekipa naprawcza nazywa się 'Bloods' i że James Brown to naprawdę popularne nazwisko, szczególnie w Atlancie. - Dokończył i tym razem zaśmiał się cicho pod nosem.
-No ale... - Otworzyłam usta, ale James przerwał mi, chwytając moją rękę.
-Jestem mordercą, Alice. Setki ludzi pragną mojej śmierci. - Szepnął, na co momentalnie się zamknęłam. Nie byłam w stanie nawet wyobrazić sobie, że mojemu bratu mogłoby się cokolwiek stać.
-Chodź. - Wskazał na drzwi wyjściowe, tym samym rozbudzając mnie z myśli.
W odpowiedzi kiwnęłam twierdząco głową i ruszyłam za chłopakiem.
*
-Jaka pierwsza lekcja? - Spytał James, kiedy stanęliśmy na światłach.
-Hm? - Spojrzałam na niego jak na kretyna, ledwo kontaktując.
-Spytałem jaką masz pierwszą lekcję. - Zmrużył oczy, w których widniało wyraźne zdziwienie.
-Pierwszą lekcję? - Zaczęłam, otwierając szerzej usta, ale uświadomiłam sobie, że tak naprawdę, to nie miałam bladego pojęcia, jaką lekcją dzisiaj zaczynałam. -Nie wiem. - Potrząsnęłam głową, starając się choć trochę ułożyć myśli. Bezskutecznie.
-Co jest z tobą? - Zwrócił się do mnie brat i ruszył, kiedy na sygnalizatorze pojawiło się zielone światło.
-Nic. Ja po prostu nic nie pamiętam. Nie byłam w szkole ponad miesiąc. Nie wiem nawet jaki jest dzisiaj dzień tygodnia. - Opadłam bezwładnie na siedzenie. -W dodatku czuję, jakbym miała zaraz zasnąć i nie obudzić się przez co najmniej dziesięć godzin.
-Może nie idź do szkoły dzisiaj. Pojedziesz ze mną do chłopaków i tam w spokoju się prześpisz. - Zaproponował brat, skręcając w przecznicę, która prowadziła wprost do mojego liceum.
-To nie wchodzi w grę. Nie dzisiaj. Muszę choć raz w tygodniu pokazać się w szkole. - Skrzywiłam się i wyciągnęłam ręce do góry, ziewając na głos.
-Jesteś pewna? - Spytał James, zatrzymując wóz tuż przed budynkiem, po czym kontynuował: -Możemy w każdej chwili zawrócić i pojechać do mojej kanciapy.
-Nie, dam radę. Najwyżej zerwę się z ostatnich dwóch lekcji. Mam w-f, więc raczej nie będzie z tym najmniejszego problemu. - Uśmiechnęłam się blado i dałam bratu na pożegnanie krótkiego buziaka w policzek.
-Trzymaj się jakoś, siostrzyczko. - Westchnął cicho, kiedy odpinałam pasy.
Posłałam mu ostatni uśmiech, po czym bez słowa wysiadłam z samochodu. Stanęłam przed wejściem do szkoły i rozejrzałam się dookoła, zagryzając z nerwów dolną wargę. Oczy wszystkich ludzi zwrócone były na mnie. Lubiłam być w centrum uwagi, ale nie teraz. Nie po miesiącu przerwy. Nie przy osobach, których nie widziałam tyle czasu.
Wzięłam głęboki wdech, po chwili wypuszczając powietrze z płuc i ruszyłam przed siebie, zaciskając pasek torby na ramieniu. Nie wiem dlaczego tak bardzo się denerwowałam. Przecież co mogło się stać w tej badziewnej szkole? Nic. Kompletne zero, nul. Potrząsnęłam głową, starając się nie zasnąć na stojąco i skierowałam się do swojej szafki po plan zajęć i książki potrzebne na lekcję.
-Mam pierwszą matmę? - Skrzywiłam się pod nosem na samą myśl o tym, że będę zmuszona siedzieć cicho całą godzinę i męczyć moją biedną rękę, przepisując te bzdury z tablicy. -Pierdolę. - Jęknęłam, zamykając z impetem szafkę i ruszając w stronę klasy.
Weszłam do pomieszczenia kilka minut przed dzwonkiem. W środku zastałam Jasmine, która pomachała mi i wskazała ręką miejsce obok siebie. Oblizałam usta i przeszłam przez klasę, siadając obok dziewczyny.
-Hej, Jasmine. - Zmusiłam się do uśmiechu, kiedy rozkładałam na ławce rzeczy potrzebne do lekcji.
-Dzięki, że wczoraj oderwałaś mnie od tego gówna. - Uśmiechnęła się blado. -Mam coś dla ciebie. - Dodała, wyjmując z torby małą torebeczkę, po czym wręczyła mi ją do rąk.
-Co to? - Zmarszczyłam czoło, zaglądając do folijki. Przygryzłam lekko dolną wargę, kiedy moim oczom ukazały się cztery fioletowe tabletki.
-Skąd je masz? - Spytałam po chwili, odwracając się w stronę dziewczyny.
-Mam swoje źródła. - Mruknęła i rozsiadła się wygodnie na krześle.
Dosłownie po kilku sekundach zadzwonił dzwonek, a do klasy weszła nauczycielka, przerywając nam rozmowę. No cóż, trudno. Ważne, że mam dobre dragi na dzisiejszy wieczór, przynajmniej wiem do kogo się zwrócić następnym razem.
Zaśmiałam się cicho pod nosem, wkładając proszki do torby i choć trochę skupiając się na tym, co nauczycielka próbowała nam przekazać.
Słuchałam bzdur, które kobieta wypuszczała z ust, opierając podbródek na łokciu. Po cholerę mi były jakieś nudne twierdzenia Pitagorasa, czy jakichś innych Greckich kretynów? Wątpię, by od tego zależała moja przyszłość.
Z zamyśleń wyrwał mnie dźwięk smsa, tym samym przerywając całkowicie lekcje. Oczy wszystkich ludzi zgromadzonych w klasie, włącznie z nauczycielką zwróciły się w moją stronę.
-Alice? - Zgromiła mnie wzrokiem kobieta, podchodząc bliżej ławki, przy której siedziałam.
-Tak? - Odparłam z udawanym zdziwieniem.
-Co to ma znaczyć? - Spytała, wskazując na telefon w mojej dłoni, który dosłownie przed sekundą wyjęłam z kieszeni w celu wyciszenia go.
-Mogę się mylić, ale mam wrażenie, że dźwięk, który usłyszeliśmy kilka sekund temu poinformował mnie o tym, iż dostałam wiadomość tekstową. - Uśmiechnęłam się z wyższością, lekko przychylając głowę w bok.
-Jesteś bezczelna, Alice. - Burknęła nauczycielka, a jej twarz przybrała kolor pomidora.
-Mówi mi to pani jakbym tego nie wiedziała. - Pokręciłam głową, na co kobieta tylko wydęła usta w grymasie.
-Oddaj mi to. - Syknęła, wyrywając mi z ręki iPhona.
-Pomóc pani w obsłudze? - Odrzekłam podirytowana i luźno opadłam na krześle.
-Po lekcjach masz się zgłosić do dyrektora. - Wypuściła raptownie powietrze z płuc, po czym odeszła z powrotem do swojego biurka. Z moim telefon.
-Suka. - Mruknęłam pod nosem, krzyżując ręce na piersi.
-Słucham? - Nauczycielka spojrzała się na mnie, a przez jej minę wyglądała jak ryba.
-Powiedziałam, że chyba ktoś puka. - Wytłumaczyłam się momentalnie, na co kobieta tylko ciężko westchnęła.
*
-Co tym razem cię tutaj sprowadza, Alice? - Spytał dyrektor, odkładając kubek z kawą na swoje biurko.
-Wydaje mi się, że to pytanie powinno być skierowane nie do mnie, tylko do naszej kochanej, szanownej pani profesor od matematyki. - Przewróciłam teatralnie oczami, zakładając nogę na nogę.
-Alice, proszę. - Westchnął mężczyzna i wyjął mój telefon z szuflady.
-O, widzę, że ma pan moje maleństwo. - Zachichotałam, próbując odebrać od niego komórkę, aczkolwiek uniemożliwił mi to, odsuwając się w tył w ostatnim momencie.
-Co mam zrobić? - Skrzywiłam się, krzyżując ręce na piersi.
-Co się z tobą stało, Alice? Kiedyś byłaś taką dobrą uczennicą. A teraz? Teraz rzadkością jest to, że w ogóle raczysz pojawić się w naszej szkole. - Odparł zrezygnowany.
-Dorosłam. - Wzruszyłam ramionami, oglądając paznokcie.
-Alice, oboje chcemy, żebyś dostała się na dobre studia, żebyś nie skończyła tak, jak twój brat... - Zaczął dyrektor, ale przerwałam mu podnosząc się i opierając o jego biurko.
-A skąd w ogóle może pan wiedzieć czego ja chcę? - Zaczęłam donośnym tonem. -Przyszłam tutaj po swój telefon, więc niech mi go pan po prostu odda i skończmy tę szopkę. - Dodałam, zaciskając wargi w cienką linię.
-Nieważne. - Westchnął mężczyzna, pokręcił głową i podał mi komórkę do ręki.
-Dziękuję. - Mruknęłam ze sztucznym uśmiechem, po czym skierowałam się do drzwi i wyszłam z gabinetu.
Dość tego. Miałam iść na ten popieprzony w-f, ale nauczyciele tak bardzo zepsuli mi dzień, że na złość im wrócę teraz do domu.
*
Wsiadłam to metra i kierując się na pierwsze wolne miejsce, które zauważyłam, włożyłam słuchawki do uszu.
Usiadłam na siedzeniu i z nudów zaczęłam przeglądać aktualności na Yahoo!. Niespodziewanie natknęłam się na jakiś artykuł o Bieberze. Pokręciłam głową, w tym samym momencie klikając w tytuł notki. Kiedy zaczęłam czytać tekst pod zdjęciami, moje serce przestało bić na kilka chwil.
-Co? - Jęknęłam pod nosem, z niedowierzania krzywiąc twarz.
~
Jak myślicie,jaki artykuł zobaczyła Alice?:)

Dobra,po pierwsze - maaaaaaało komentarzy.
Po drugie,chyba nie mam dla kogo pisać tego opowiadania.
Po trzecie,nie mam pojęcia kiedy pojawi się następny rozdział. To zależy tylko i wyłącznie od Was i od ilości komentarzy.:)))))
Yo.

11 komentarzy: