czwartek, 28 marca 2013

First.

Jeden, głupi błąd.


*Oczami Justina*

-Stary, dawno nie byłem na takiej balandze. - Zaśmiał się Ryan, obejmując mnie ramieniem.
-Chłopie, nie pij więcej. - Odepchnąłem go od siebie, kiedy dotarła do mnie obrzydliwa woń alkoholu z jego ust.
-Wracajmy już. - Dodałem, pociągając go za sobą. Przy wyjściu zawołałem resztę ekipy i  wszyscy razem ruszyliśmy przed klub.
W ciemności, zauważyłem szczupłą, damską sylwetkę, przez co do głowy przyszedł mi ciekawy plan.
-Hej, mała! - Zawołałem, zbliżając się do dziewczyny.
-Justin Bieber? - Jęknęła cichym głosem, kiedy zobaczyła moją twarz.
-We własnej osobie. - Kiwnąłem głową twierdząco i oblizałem usta.
Dziewczyna była o nietypowej urodzie, blond włosach i drobnym ciele. W ubraniach, które miała na sobie wyglądała naprawdę seksownie, co tylko pobudziło moje pożądanie.
-O stary, jaka dupa! - Dołączył się do mnie Ryan, stając za dziewczyną, która momentalnie odwróciła się w jego stronę. Wykorzystując okazję, podszedłem do niej i klepnąłem ją w tyłek. Kilka sekund po tym dostałem liścia w twarz.
-Nieładnie. - Warknąłem, łapiąc blondynkę za nadgarstki.
-Puść mnie, sukinsynie... - Syknęła, odpychając mnie od siebie i odbiegła, znikając za murami budynku.
-Brawo panowie. - Zaśmiałem się, na co wszyscy przybiliśmy ze sobą nawzajem piątki.
-Dobra, Jay, zwijajmy się, bo się zaraz do nas przypierdolą. - Odparł Christian, po czym ruszyliśmy do mojego wozu.
*
-Impreza roku. - Powiedział Ryan, rozwalając się na siedzeniu pasażera obok mnie.
-Zamknij się. - Przewróciłem teatralnie oczami i walnąłem go w ramię.
-O, Justinek posmutniał, bo nie wyrwał żadnej dupeczki. - Zakpił chłopak, dźgając mnie po brzuchu.
-Zamknij się do kurwy nędzy. - Odburknąłem i zepchnąłem z siebie jego łapy.
-Nie martw się, tę kurwę spod klubu możemy zaliczyć jako drugą w tym tygodniu. - Kontynuował poplątanym językiem, ponownie kładąc ręce na moich ramionach.
-Puść mnie! - Warknąłem, odpychając go.
Szarpałem się chwilę z chłopakiem, przez co całkowicie straciłem kontrolę nad kierownicą. Auto zaczęło jechać swoją trasą, a ja jedną ręką próbowałem odgonić Ryana, a drugą opanować kierownicę.
Nagle w moim polu widzenia pojawiła się postać, więc wcisnąłem gwałtownie hamulec nogą. Niestety było już za późno. Usłyszałem krzyk i mój samochód uderzył w kogoś, ostatecznie zjeżdżając na bok trasy. Bez namysłu wysiadłem z wozu, a chłopaki po kolei ruszyli za mną.
Podbiegłem szybko do osoby, którą potrąciłem. Kiedy zobaczyłem jej twarz, moje serce zabiło o wiele mocniej. Klęknąłem przy dziewczynie, kładąc dłoń na jej zakrwawionej twarzy.
-Upsi... - Jęknął Ryan.
-Zamknij się kurwa. - Warknąłem, odpychając go od siebie.
-Co się tak nabuzowałeś?
-Ryan, to jest dziewczyna do której przypierdalaliśmy się po imprezie.
-O cholera...
Wziąłem blondynkę na ręce i przeniosłem ją na brzeg ulicy, zupełnie nie przejmując się tym, że całe moje ubranie upieprzyła krew.
-Dzwoń po pogotowie. - Powiedziałem stanowczo do Chrisa, który od razu chwycił za telefon.
Po moich skroniach spływał słony pot. Nigdy nie czułem się tak, jak teraz. Nie dość, że tak potraktowałem tę dziewczynę w klubie, to na dodatek ją potrąciłem. Do czego ja doprowadziłem?
*
Siedziałem przed salą operacyjną, czekając na informacje od lekarza.
-Panie Bieber. - Usłyszałem spokojny głos doktora, na co momentalnie podniosłem się z krzesełka.
-Powinien pan wrócić do domu. Dziewczyna miała naprawdę wiele szczęścia. Na razie jest w śpiączce, ale postaramy się jak najszybciej ją wybudzić. Oczywiście, o ile będzie to możliwe.
-Co to znaczy? - Spytałem, unosząc głowę.
-To znaczy, że powinien pan iść do domu, przespać się, ogarnąć i dopiero wtedy wrócić. Siedział pan tutaj ponad pięć godzin, jest szósta nad ranem, proszę, to dla pańskiego dobra. Niech pan zrobi to o co proszę, a ja w tym czasie poszukam kontaktu do rodziców dziewczyny. Dobrze?
Kiwnąłem twierdząco głową, odwracając się na pięcie i odszedłem.
To co czułem w środku, było po prostu nie do opisania. Miałem ochotę strzelić sobie w łeb.
*
Wszedłem po cichu do domu, starając się nie obudzić mojej rodzicielki. Było kilka minut przed siódmą, więc byłem prawie pewien, że jeszcze spała.
Przemknąłem się przez korytarz, bezszelestnie wchodząc do kuchni.
-Boże, Justin! - Dopadła mnie mama, przytulając się do mnie.
-Co ty robisz? - Odsunąłem ją od siebie delikatnie.
-Co TY robisz! - Odparła z wyrzutem. Jej wzrok utkwił w mojej koszulce. Oho. -Co ci się stało? - Spytała, dotykając mojej bluzki. -Boże...
-Mamo, nic mi się nie stało. Wszystko spoko, ubrudziłem się po prostu.
-Krwią?
Zamknąłem powieki, wpuszczając sporą ilość tlenu do płuc.
-To nie tak jak myślisz. Ktoś wylał na mnie wino w klubie i...
-Justin. - Przerwała. Patrzyła na mnie z taką troską i bólem w oczach.
-Potrąciłem kogoś... - Pękłem. Po moim policzku niekontrolowanie spłynęła łza, na co mama zamarła.
-Słucham? - Jęknęła, a jej oddechy stały się nieregularne.
-Potrąciłem dziewczynę, którą podrywaliśmy w klubie... - Oznajmiłem niechętnie, siadając na kanapie.
-Jak to potrąciłeś? Oszalałeś? Prowadziłeś po alkoholu? - Ton kobiety stał się stanowczy. Przepełnił się pretensjami i złością.
-Normalnie! Trafiła do szpitala, jest w śpiączce! To moja wina i jestem tego całkowicie świadomy, a ty po prostu przestań mnie dobijać! - Krzyknąłem, wstając i udałem się do swojego pokoju.
Zdjąłem z siebie brudne ubrania i odrzuciłem je gdzieś w kąt pokoju. Zabrałem z szafy świeży ręcznik i jakąś piżamę, po czym udałem się do łazienki.
Kiedy wszedłem pod prysznic, od razu włączyłem wodę, która oblała chłodnym strumieniem moje rozgrzane ciało. Nienawidziłem się w tym momencie tak bardzo... Ale wiedziałem, że muszę być silny. Kiedy ta dziewczyna się obudzi, przeproszę ją, powiem jej jak bardzo żałuję tego, że zaczepiałem ją w klubie. Wybaczy mi i wszystko będzie dobrze. Nie będę jej miał na sumieniu. To się musi wszystko ułożyć...
*
Leżałem na łóżku, wpatrując się w zegarek. Było kilka minut przed dwunastą po południu, a ja mimo ciężkiej, nieprzespanej nocy nie mogłem zasnąć.
-Skarbie... - Usłyszałem głos swojej mamy, która weszła do pokoju i usiadła obok mnie.
-Przepraszam. - Szepnęła, gładząc moją głowę.
-Spoko. - Rzuciłem bez emocji.
-Co będzie z tą dziewczyną? - Spytała niepewnie.
-Nie wiem, ale jeżeli ona się nie obudzi... Zrobię sobie coś.
-Nie mów tak nawet! - Odparła stanowczym tonem, po czym ponownie go ściszyła. -Zraniłbyś tyle osób... Wszystko będzie dobrze. Musi być, nie poddamy się. - Położyła się obok mnie, przytulając mnie mocno do siebie. -Razem to przetrwamy.
Westchnąłem cicho na te słowa, łapiąc jej ciepłe dłonie i dociskając je do swojej klatki piersiowej. Kochałem mamę i podziwiałem ją za to, że wytrzymywała ze mną mimo tych wszystkich trudności. Była taka silna.
Zamknąłem oczy, starając się nie myśleć o tym, co się stało dzisiejszej nocy. Udało mi się zasnąć przez ramiona mojej rodzicielki owinięte wokół mnie. Wszystko chociaż na chwilę odpłynęło.

~

Mam nadzieję, że Wam się podoba.
Przepraszam, że tak długo zwlekałam z dodaniem tego rozdziału.
Liczę na Wasze komentarze.

8 komentarzy:

  1. świetny rozdział .. : ) czekam na nn .

    OdpowiedzUsuń
  2. Dawaj dalej! !!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział ! . Świetnie piszesz ! :) Kiedy kolejny rozdział ? : ) Czekam na nnnnneeeeexxxxttttt !!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć. ; D
    muszę przyznać, że blog jest świetny. Jestem chętna dalej go czytać, więc jak byś mogła mnie powiadomić na gg, byłabym wdzięczna. GG: 42553560 . : 3

    OdpowiedzUsuń
  5. Wciągnął mnie. Nie ma co. Oj Biebs, Biebs. < 3 NN u mnie na http://nothing-like-us-with-jb.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny, po prostu Genialny ! ;D Możesz mnie informować na tt o nn ? ;D
    @LoveYouKiess007

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny! Dopiero zaczęłam czytać, ale zapowiada się super! :D

    OdpowiedzUsuń