poniedziałek, 15 lipca 2013

Tenth.

'American girl.'


Pod drzwiami do mieszkania stałam kilka minut po dziesiątej. Nie mam bladego pojęcia jak to się stało, że spędziłam z Justinem pół doby w samochodzie. Tak jakoś zleciało.
Otworzyłam cicho drzwi i bezgłośnie wślizgnęłam się do mieszkania. Oczywiście w przedpokoju zaskoczył mnie James, siedzący na szafce.
-Gdzie tym razem byłaś? - Spytał, nie podnosząc nawet wzroku.
-Nie muszę ci się tłumaczyć. - Przewróciłam oczami, zdejmując buty i odrzucając je w kąt.
-Czy ty nie rozumiesz tego, że się o ciebie martwię? - Podniósł się i stanął tuż przede mną. -Nathan grasuje swobodnie po Georgii, na każdym zakręcie są moi wrogowie, a ty jesteś idealną przynętą na mnie.
-Nie musisz się o mnie martwić, jestem bezpieczna. - Burknęłam.
-Szlajając się po klubach!? Nachlana i naćpana chodzisz po mieście w nocy i chcesz mi powiedzieć, że jesteś bezpieczna!? - Wydarł się na głos.
-Dla twojej pieprzonej wiadomości nie miałam w ustach żadnego takiego świństwa od dwóch dni i nie poruszam się po mieście sama. Zawsze jest ktoś ze mną i najczęściej jeżdżę samochodem. Ano i nie chodzę po żadnych pieprzonych klubach, jasne? To, że chodzę na jakieś imprezy nie jest równoznaczne z tym, że piję, biorę i szlajam się sama po mieście. Więc zamknij się, proszę. - Syknęłam mu w twarz, na co jego twarz skamieniała. Ja tylko pokręciłam lekko głową i skierowałam się zrezygnowana w stronę schodów.
-Okłamujesz mnie, Alice.. - Szepnął James.
-Słucham?
-Spotykasz się z nim.
-Nie, ale robię wszystko, żeby zapomnieć. - Warknęłam przez zaciśnięte zęby, pozostając tyłem do niego. -Bo się w nim zakochałam. - Odwróciłam się w jego stronę i zrobiłam kilka kroków w przód. -Zakochałam się w nim. Rozumiesz? Zakochałam się. Twoja bezuczuciowa, zeszmacona siostra się zakochała. I tylko i wyłącznie przez ciebie nie mogę być szczęśliwa. Niech to do ciebie dotrze. - Syknęłam, kładąc dłonie na jego torsie. -Twoja siostra jest nieszczęśliwa przez CIEBIE i mam nadzieję, że jesteś tego świadom. - Dodałam, ostatecznie odpychając go od siebie i udałam się na górę do swojego pokoju.
*
Leżałam na łóżku, zupełnie nie mogąc przestać myśleć o dzisiejszym dniu. Rozmawiałam z Justinem o wszystkim. Nawet o gangu mojego brata. O dzieciństwie, o szkole, o znajomych, opowiadałam mu anegdoty z imprez, a on mówił mi o swoich przeżyciach. W pewnej chwili z rozmyśleń wyrwały mnie wibracje mojej komórki, leżącej na szafce obok łóżka. Wzięłam ją do ręki, odebrałam połączenie i przyłożyłam telefon do ucha.
-Halo? - Szepnęłam.
-Alice? Tu Justin. - Usłyszałam znajomy głos, na co momentalnie się rozweseliłam.
-Miło cię słyszeć. Stało się coś? - Spytałam.
-Nie. Chciałem ci tylko powiedzieć, że jesteś piękna i wspaniała. - Odparł.
Słucham? Justin Bieber dzwoni do mnie o północy tylko po to, by powiedzieć mi, że jestem piękna i wspaniała?
-Wyczuwam podstęp. - Zaśmiałam się cicho.
-Dobranoc, Alice. Do jutra. - Szepnął i rozłączył się, zanim zdążyłam coś powiedzieć.
Możecie sobie wyobrazić, jakie szczęście w tej chwili czułam? 
Ja też nie.
*
Obudził mnie znajomy zapach męskich perfum, który bezczelnie wdarł się do mojego nosa.
-Dzień dobry, księżniczko. - Usłyszałam przy uchu.
Otworzyłam oczy i to co zobaczyłam sprawiło, że dostałam mini zawału serca.
-Justin!? - Krzyknęłam szeptem. -Co ty tu robisz!? Przecież James może cię zobaczyć!
-Spokojnie, panuję nad sytuacją. - Uśmiechnął się Jus.
-Co? - Jęknęłam.
-James wyszedł jakąś godzinę temu. A że zostawiłaś klucze od mieszkania w moim samochodzie, to postanowiłem zrobić ci niespodziankę.
-Jesteś stuknięty. - Pokręciłam głową, śmiejąc się pod nosem.
-Ale właśnie taki ci się podobam. - Poruszył teatralnie brwiami.
-Nie bądź taki pewien. - Wytknęłam mu język, popychając go na plecy i kładąc się na nim.
-Jesteś perfekcyjna. - Jus szepnął centralnie w moje usta, ostatecznie łącząc je ze swoimi.
-Dlaczego wydaje mi się, że mogłabym się w tobie zakochać? - Przerwałam pocałunek i nieco się od niego odsunęłam.
-Dlaczego miałabyś się nie zakochać? - Zaśmiał się, przenosząc dłoń na moje plecy.
-Bo jestem Alice Brown. Nie zakochuję się. - Odparłam smutno.
-A może jednak? - Justin przewrócił mnie na plecy, a sam przywarł do mojej szyi, delikatnie muskając ją swoimi ciepłymi wargami.
-Nadal nie. - Mruknęłam, ledwo nabierając powietrze do płuc.
-A może? - Kontynuował.
-Nadal... - Jęknęłam.
-Na pewno? - Przeniósł się z pocałunkami na mój dekolt, powoli go odsłaniając.
Westchnęłam cicho, wplotłam palce w jego nonszalancko ułożone włosy i zaczęłam delikatnie masować skórę jego głowy.
-Pociągasz mnie tak bardzo. - Szepnął, powracając z wargami do moich ust.
-Co jest powodem tego, że cię pociągam? - Uśmiechnęłam się figlarnie.
-Sam nie jestem w stanie tego racjonalnie wytłumaczyć. - Mruknął, kładąc się obok mnie.
-W sumie to nie przeprosiłem cię jeszcze za tę sytuację pod klubem. - Westchnął, a jego dłoń spoczęła swobodnie na moim zakrytym brzuchu.
-A więc? - Przejechałam palcem wzdłuż jego policzka.
-Przepraszam, skarbie. - Szepnął, ponownie złączając nasze usta.
-Wybaczam. - Uśmiechnęłam się i odwzajemniłam pocałunek.
Czułam się przy nim tak bezpiecznie, wyjątkowo. Miałam wrażenie, że powoli moim nałogiem. Tak. To dobre określenie. Justin był jak narkotyk, z każdą chwilą pragnęłam go coraz bardziej. Zakochiwałam się w nim i nie mogłam od tego uciec. Wznowił ogień w moim sercu i sprawił, że znowu zaczęłam coś czuć. Czuć miłość, jeżeli tak to można nazwać. Był dla mnie oderwaniem od rzeczywistości.
-Obiecaj mi, że zostaniesz przy mnie na zawsze. - Odparł cicho, kładąc głowę na mojej klatce piersiowej.
-Obiecuję. - Szepnęłam zupełnie bez zastanowienia. Pogładziłam go po włosach, a swoją głowę oparłam o drewniany brzeg łóżka.
-Boję się o ciebie. - Skierował wzrok na moją twarz. Wzrok przepełniony bólem i strachem.
-Dlaczego?
-Tyle się wokół ciebie dzieje.. Skąd miałbym pewność, że nic ci nie grozi? - Posmutniał.
-Nie martw się, mój brat zapewnia mi bezpieczeństwo. Nic mi się nie stanie, nie masz się o co martwić. - Uśmiechnęłam się, gładząc delikatnie jego policzek.
-Na pewno?
-Na pewno. - Mruknęłam, przytulając go do siebie.
*
-Cienias! - Krzyknęłam, uciekając po plaży przed Justinem.
-Jak cię dorwę do pożałujesz!
-Najpierw musisz mnie dorwać! - Zaśmiałam się.
Nieoczekiwanie potknęłam się o mały, wystający z piasku kamyczek i wyłożyłam się na ziemię. Justin wylądował na mnie, jak inaczej mogło się stać?
-Skoro już mnie złapałeś, to co mi teraz zrobisz? - Mruknęłam, figlarnie się do niego uśmiechając.
-Co myślisz o tym? - Szepnął, łącząc nasze usta w romantycznym pocałunku.
-Jak dla mnie okej. - Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
Kiedy Justin włożył swoją chłodną dłoń pod mój sweter, z mojej kieszeni rozległ się głośny dźwięk dzwoniącego telefonu.
-Przepraszam. - Mruknęłam i podniosłam się do góry, wyciągając komórkę.
-Tak?
-Gdzie jesteś? - Usłyszałam donośny głos swojego brata.
-Ja.. Dlaczego pytasz?
-Dlatego. Odpowiedz.
-Nie muszę ci się tłumaczyć. - Warknęłam.
-Alice, kurwa, gdzie jesteś? - Powtórzył o wiele bardziej stanowczym tonem.
-Chuj cię to boli. - Prychnęłam, wstając na nogi i ruszając wzdłuż plaży.
-Jesteś z nim? - Spytał nieco ciszej.
-Nie, a nawet jeśli.. To nie jest twoja sprawa. - Wywróciłam oczami.
-Ten gnojek nie ma prawa cię tknąć. - Syknął i mogłam sobie wyobrazić, jak jego ciśnienie podnosi się do maksimum.
-Daj mu spokój.
-Jeżeli dowiem się, że jesteś z nim... - Zaczął, ale zanim zdołał dokończyć, rozłączyłam się i włożyłam telefon z powrotem do kieszeni.
-Wszystko gra? - Spytał Justin, stając za mną i obejmując mnie od tyłu.
-Mhm.. - Mruknęłam smutno.
-Co z nim nie tak? - Oparł brodę na moim ramieniu.
-Nie wiem, ale powoli zaczynam mieć go dosyć. - Westchnęłam, łapiąc dłonie Jusa, które leżały na moich biodrach.
-Spotkamy się jutro? - Spytałam, odwracając się przodem do niego.
-Jasne. Może być o ósmej wieczorem przy magazynach? Muszę coś załatwić w ciągu dnia. - Odparł.
-Pewnie. - Mruknęłam i złączyłam nasze wargi w krótkim pocałunku. -A teraz muszę już iść. Do jutra. - Dodałam i już chciałam odejść, ale chłopak z powrotem przyciągnął mnie do siebie.
-Czekaj, odwiozę cię.
*
-Gdzie ty do jasnej cholery byłaś!? - Naskoczył na mnie James, kiedy weszłam do mieszkania.
-Nie twój zasrany interes. - Odburknęłam, odpychając go od siebie.
-Przestań kurwa kłamać. - Warknął i przygwoździł mnie do ściany.
-Co ty robisz, idioto!? - Syknęłam, wyrwałam ręce i spoliczkowałam go. -Otrząśnij się. - Prychnęłam i odsunęłam się od niego, odchodząc do swojego pokoju.
Co się z nim działo? Nigdy się tak nie zachowywał. Gdyby mi ktoś powiedział, że mój brat kiedykolwiek podniesie na mnie rękę, wyśmiałabym tę osobę. Ale zrobił to. Przycisnął mnie do ściany. Nie wiem dlaczego, ale on ewidentnie nad sobą nie panuje od jakiegoś czasu.
*
Obudziły mnie jasne promieniu słoneczne, wpadające do mojego pokoju przez okno, którego wczoraj najwidoczniej nie zamknęłam. Przeciągnęłam się i podniosłam do pozycji siedzącej. Pierwszy raz od długiego czasu byłam w stanie powiedzieć, że naprawdę się wyspałam.
Wygramoliłam się z łóżka i udałam się do kuchni, by zjeść jakieś śniadanie. O dziwo nie zastałam w niej ani mamy, ani brata, co w sumie nie wywołało we mnie żadnych zbędnych emocji.
Zrobiłam sobie jakieś kanapki i wsunęłam je w trybie natychmiastowym. Po zjedzonym śniadaniu udałam się z powrotem do pokoju, gdzie od razu zaczęłam szykować się na dzisiejszy wieczór.
*
Miałam jeszcze trochę czasu do spotkania, więc wzięłam laptopa i położyłam się z nim na łóżku.
-Co? - Jęknęłam do siebie, kiedy weszłam na stronę z ogólnymi wiadomościami.
Justin Bieber: Czy kończy swoją karierę? Tragiczne wieści.
Przejrzałam jeszcze kilka stron i dosłownie zaniemówiłam. Na większości z nich były jakieś złe informacje o Justinie. Nie miałam żadnych wątpliwości, że była to tylko i wyłącznie moja wina.
*
Kiedy weszłam do magazynu, Justin siedział już na jednej ze starych kanap.
-Hej.. - Odparłam cicho, siadając obok niego.
-Coś nie tak? - Spytał, odwracając się w moją stronę.
-Nie, tylko.. Co się dzieje ostatnio w twoim życiu?
-A co ma się dziać? - Zmrużył oczy.
-Przeze mnie wszystko się psuje.
-Alice... - Zaczął, ale przerwałam mu, gwałtownie podnosząc się do góry.
-Justin! - Krzyknęłam, próbując go jakoś otrząsnąć. -Ja nie jestem jakąś słodką american girl i zrozum to do kurwy nędzy! Bezustannie popełniam błędy, a moje życie to pasmo niepowodzeń, problemów i rozczarowań. Nie możemy być razem. Zniszczę ci karierę, życie... Jeśli będziesz ze mną, twoje życie zmieni się nieodwracalnie. Oznaczam tylko i wyłącznie kłopoty. Więc proszę, zrób to dla nas i odejdź, póki nie jest za późno. I tak już wystarczająco krzywdy ci wyżądziłam. Przepraszam.
-Uh, dlaczego ty nie rozumiesz, że ja chcę przez to przejść? Zakochałem się w tobie i nie odpuszczę tak łatwo. Chcę z tobą być, jesteś moim oczkiem w głowie i obiecałem sobie, że będę cię pilnować. Nie dałbym sobie bez ciebie rady, zrozum...
-Nie, Justin.. - Westchnęłam, ponownie mu przerywając. -Jeżeli ty nie odejdziesz, ja to zrobię. - Dodałam jeszcze smutniejszym tonem.
-Proszę, Alice.
-Nie! - Warknęłam. -Przepraszam.
~
pojebałam rozdziały hahahah